Irytacja przypomina
mi bzyczenie pszczół w ulu. To takie ciche irytujące uczucie w tyle głowy,
którego nie da się pozbyć. Nie lubię tego uczucia. Przypomina mi o tym jaką
osobą tak naprawdę jestem – dziecinną, wkurzającą, nie myślącą do przodu…
Działam pod wpływem emocji, ale nigdy nie wiem czy te emocje należą do mnie czy
do innych. Kiedy trochę już odetchnąłem i się uspokoiłem zdałem sobie sprawę
jak bardzo szczęśliwy byłem „grając” z Aidenem w kalambury. Znaczy, nadal mnie
przeraża, nadal mu nie ufam. Po prostu wreszcie dotarło do mnie jak bardzo
stęskniłem się za kontaktem z drugą osobą. Mojej kuzynki nie widziałem już
kilka miesięcy, nie mam pojęcia co u niej słychać. Zostawiłem list w domu
państwa Connor, ale nie mam pojęcia jak mnie znajdzie. W dodatku ta choroba…
zostałem tu uwięziony. Nie dosłownie, technicznie mógłbym wylecieć w każdej
chwili, ale…
…
Śmierć mnie przeraża. Przeraża mnie fakt, że kiedy odejdę
moje ciało zostanie gdzieś porzucone, zgnije i zostanie zjedzone przez robaki.
Przeraża mnie fakt, że kiedy umrę nikt nie będzie o mnie pamiętam. Ja nie chcę
tak skończyć. Wybrałem swój los i żyję tak od kiedy pamiętam. To wygodne życie,
nie mam żadnych zobowiązań, nikt nie mnie nie uwięzi na dłużej.
…
Tylko czy wygodne życie sprawi, że wreszcie zyskam to czego
pragnę? Odpowiedź nasuwa się sama. Jeśli chcę mieć przyjaciela nie mogę cały
czas unikać kontaktu. I tak nie ucieknę z tego zamku. Równie dobrze mogę
spróbować. Szczerze mówiąc zapomniałem już jak się rozmawia, jak działają
relacje.
…
Aiden wygląda na miłą osobę. Kiedy znalazł mnie w lesie nie zawahał
się ani chwili i wziął mnie do siebie. Kiedy zacząłem panikować od razu mi
pomógł. Boję się tego, ze zaufam mu za szybko i tego pożałuję. Boję się, że to
tylko pozory, a w środku jest paskudą. Tak, boję się dużej ilości rzeczy, ale
wydaje mi się, że niektórzy mówią „bez ryzyka nie ma zabawy”, prawda?
- Tak oto witam Cię mój gościu, liczę na jak najlepszą
relację. – usłyszałem śmiech czarnoksiężnika – Muszę iść, nie rób nic co
mogłoby Ci zaszkodzić. Odpocznij sobie.
…
Prawda.
Uśmiechnąłem się i kiwnąłem głową. Aiden wyprostował się i wyszedł
na spotkanie. Kiedy drzwi się za nim zamknęły rozejrzałem się po pokoju. Był on
przestronny i niezwykle jasny. Przez okno wpadały ciepłe promienie Słońca,
które odbijając się w polśniewających firankach tworzyły efekt niemalże rajski.
Sypialnia ozdobiona była wieloma roślinami, których utrzymanie na pewno nie
było łatwe. Ten pokój prawdopodobnie jest większy od całego domostwa państwa
Connor i jednym z największych pomieszczeń, w których kiedykolwiek byłem. Podleciałem
do okna chcąc za nie wyjrzeć, ale nagle ujrzałem w nim swoje odbicie. Moje oczy
zdradzały jak dużo dzisiaj płakałem. Czerwone i opuchnięte nie świeciły swoją
urodą. Uniosłem rękę do policzka dotykając swoich plamek. Jasne i wyraziste rzucały się w oczy. Odwróciłem
się by raz jeszcze by spojrzeć na pokój. Chciałbym się jakoś odwdzięczyć.
Czuję, że Aiden zrobił już dla mnie tak dużo…
Wtedy dostrzegłem na łóżku mały fioletowy przedmiot.
Przyjrzałem się i… to moja torba! Ale skąd, jak… Ach, ten to pomyślał o
wszystkim. Cieszę się, że jej nie straciłem – w środku mam wszystko! Ubrania,
kosmetyki, zestaw do…zestaw do…
JUŻ WIEM!!! Wiem jak mogę się mu odwdzięczyć! Czym prędzej
podleciałem do swojej torby i zacząłem w niej grzebać. Po chwili znalazłem to
czego szukałem – mój stary, dobry zestaw do szycia! Magia wróżek magicznie zmniejsza
nasze ubrania kiedy malejemy, ale do tego najpierw musimy być duzi, więc po
prostu sam zacząłem sobie szyć ubrania. Potrzebuję jeszcze jednej rzeczy. Wyciągnąłem
z torby dużą, białą płachtę. Znaczy „dużą”. Służyła mi zawsze jako koc, ale
chyba wpadłem na lepsze zastosowanie. Ma do tego naprawdę idealny rozmiar. Związałem
swoje różowe włosy w kucyk odsłaniając twarz i wziąłem się do roboty.
Wyszywałem i wyszywałem, mając w głowie pewną wizję tego co chciałem uzyskać.
Nie zauważyłem nawet kiedy zaczęło się ściemniać, ręce cały czas miałem zajęte.
W końcu po dłuższym czasie żmudnej roboty skończyłem. Przeciągnąłem się i
spojrzałem na efekt końcowy. Otarłem pot z czoła i zacząłem pakować swoje rzeczy
– nie chciałem robić bałaganu w czyimś domu. Właśnie schowałem swój zestaw do
torby, kiedy drzwi do sypialni otworzyły się. Aiden!
Natychmiast wstałem i poleciałem w jego stronę. Musi to
zobaczyć! Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć chwyciłem go obiema dłońmi za palec
lewej ręki i pociągnąłem w swoją stronę. Spojrzałem na niego wyczekująco. Czarnoksiężnik
uśmiechnął się tylko i wyciągnął rękę:
- Nie męcz się tak lataniem, proszę. Musisz wypoczywać. Po
prostu wskaż gdzie mam iść. – kiwnąłem głową i uśmiechnąłem się podekscytowany.
Wskazałem palcem na biurko, które przez ostatnie kilka chwil było moim miejscem
pracy. Kiedy wreszcie tam dotarliśmy sfrunąłem na drewno i stanąłem pośrodku
mojej niespodzianki.
Przede mną leżała haftowana chustka o barwie bieli. Boki
wyszyłem koronką, ale najbardziej dumny byłem z tego co znajdowało się w prawym
dolnym rogu. Duża, różowa litera ‘A’ w stylu mocno kaligraficznym. Obok niej
leżała kartka, na której jak najładniej tylko potrafię napisałem:
-Dziękuję za ratunek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz