piątek, 17 kwietnia 2020

Luminare DO Dagona

   Po tym jak dowiedziałam się o planach mojego zmarłego już ojca, siedziałam na łóżku i nie wiedziałam co ze sobą teraz zrobić. Znaczy wiedziałam.. miałam zasiaść na tronie Północnego Królestwa, ale żeby to było jeszcze takie łatwe jak można sądzić. Zostałam do tego przygotowana, całe moje życie było przygotowaniem do tego, ale nie sądziłam, że to na prawdę się stanie.. i to tak szybko. Przez moje myśli przebrnęły słowa mego nieżyjącego brata "Dasz radę, bo inaczej ja nie nazywam się Magnus", zawsze tak powtarzał, co było miłe, miał na imie Magnus, także zawsze we mnie wierzył.
Spakowałam do podróżnego plecaka potrzebne rzeczy, czyli dokumenty które mi się przydadzą, oraz prowiant na dość długą podróż. Królestwo już wie o moim przybyciu, więc jak najszybciej powinnam się tam wybrać.
~Lumina pamiętaj by naładować się przed wyjściem- powiedziała moja wierna towarzyszka Asma. Zanim ugasiłam ogień w kominku, włożyłam ręce w ogień i pochłonęłam go. Indominus miała racje, czeka mnie dość długa droga i to w zimnych warunkach niestety. Ojciec dobrze się postarał by Łowcy nas nie znaleźli, w mroźnych terenach nie szukaliby nas.
-Chodźmy więc-zawołałam. Wyszłyśmy z chatki, zakluczyłam ją i zabezpieczyłam, po czym weszłam na grzbiet Asme. Ruszyłyśmy.
   Było mi trudno, ale musiałam trwać i regulować swój ogień tak by starczyło go jaknajdłużej. Czasami gdy były na to warunki zatrzymywałyśmy się i tworzyłyśmy ognisko ze znalezisk na drodze byle by naładować baterie. Podróż mijała nam dobrze póki nie zaczęło padać, śnieg nawet nie miał jak tknąć mej skóry, bo szybko roztapiał się w powietrzu przy mnie. Martwić się zaczęłam dopiero gdy już przez większość drogi nie mogłyśmy się zatrzymać bo nie było jak zorganizować ogniska, a śnieg tykał już mojej skóry.
    Kolejna godzina na mrozie nie czyniła mnie silniejszej, wręcz przeciwnie, byłam już tak słaba, że Asma musiała pilnować bym nie spadła z jej grzbietu.
~musimy się gdzieś zatrzymać.. inaczej zamarzniesz-rzekła indominus. Jednak ja odrzuciłam jej myśl na bok, nie było gdzie i po co. I tak nie rozpalę niczego, a mokre samo się nie rozpali.
-Idziemy dalej-stanowczo postanowiłam. Posłuchała niechętnie, słyszałam jej niezadowolone pomruki. Moje oczy robiły się coraz cięższe, w końcu nie widziałam już niczego.
   ~Wstań, obudź się, proszę !-obudziły mnie krzyki mojej towarzyszki, ale nie otwarłam oczu, czułam jednak źródła ciepła..Asma i ktoś tu był, a ja już nie byłam na śniegu, byłam w pomieszczeniu. Powoli otworzyłam oczy, byłam zakryta kocem, przy mnie leżała Asma, a dalej ktoś stał i patrzył na mnie.. Był wysoki..mężczyzna.. Kiedy zobaczył, że się ocknęłam podszedł do mnie. Ledwo trzymałam oczy otwarte, nie było tu ognia, nie mogłam się naładować.
-Ogień..jestem..ogniokrwistą-wyszeptałam tylko. Wiedziałam, że właśnie zdradziłam nieznajomemu czym jestem, ale musiałam.

Dagon?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz