sobota, 18 kwietnia 2020

Od Marietty

-Jeśli teraz nas opuścisz, nie masz po co wracać. Rozumiesz?!-Zagroził. Zawsze grozi, a gówno z tego jest. Ich grupka zdecydowanie nie jest dla mnie, nie potrafią utrzymać się w ukryciu, a ja tego potrzebuję. Oni chcą by inni wiedzieli gdzie są, ale ja niekoniecznie.
-Odchodzę i nic Ci do tego Ethan-stanowczo powiedziałam i poprawiłam swoją czarną skurzaną torbę. Facet podszedł do mnie i szybkim ruchem chwycił mój nadgarstek, sprawiając mi lekki ból. Spojrzałam na niego dając mu do zrozumienia, że nie podoba mi się to co robi, nie pokazując mu oczywiście tego, że dłoń boli coraz bardziej.
-Zostajesz bo ja tu rządzę-syknął na mnie i ścisnął mnie jeszcze mocniej, tym razem aż przygryzłam wargę..bolało.
-Nie jestem Twoją własnością!-ryknęłam na niego, kopnęłam go w czułe miejsce przez co myślałam, że mnie puści..ale stało się inaczej. Wkurwił się bardziej, podniósł mnie za dłoń i spojrzał mi prosto w oczy, czułam że moje zmieniają kolor, ponieważ jestem słabsza.
-Oczywiście, że jesteś, tak jak tu wszyscy-szepnął mi do ucha, przy czym przeszły mnie nieprzyjemne dreszcze.
-Nie..jestem !-moja wściekłość spowodowała, że zaczęłam się przemieniać w wilkołaka. Facet od razu mnie puścił, nie wiedział czym jestem, nie znał mnie. Zaczęłam na niego warczeć, ten stał niewzruszony, machnął dłonią w moją stronę i wszyscy się na mnie rzucili. Kilku udało mi się z łatwością pokonać, jednak niektórzy z nich powbijali we mnie swoje ostrza. Traciłam dużo krwi, co za tym idzie robiłam się słabsza.. Odepchnęłam łapami większość, chwyciłam swoją torbę w zęby i zdołałam uciec z obozu. Byłam dużo szybsza niż oni. Jednak zdawałam sobie sprawę, że moja przemiana w człowieka jest coraz bliżej. Musiałam coś znaleźć..nie mogę przecież latać nago.
   Schowana w samotnym domku mogłam na spokojnie ubrać się i odpocząć, szczęście iż miałam ubrania w torbie, dziękowałam sobie że o tym pomyślałam. Szperając w swojej torbie zauważyłam, że zgubiłam u nich jeden z moich sztyletów..cholera. Będę musiała stworzyć sobie nowy, no nic. Rozpuściłam swoje włosy z luźnego koka i postanowiłam, że zostanę tu jeszcze trochę. Dom wyglądał jakby był pusty już od dłuższego czasu, nie wyczuwałam bowiem, żadnego zapachu. Skorzystałam więc z tego i położyłam się na wielkim łożu, chciałam tylko poleżeć i zregenerować siły, jednak wyszło jak wyszło i po prostu zasnęłam.
   Obudziły mnie hałasy przy chatce. Od razu się podniosłam z łóżka i zebrałam swoje rzeczy. Rozejrzałam się po domu, czego niestety nie zrobiłam wcześniej, teraz się za to karcę. Nie było innego wyjścia niż drzwi, którymi weszłam. Okna były zatrzaśnięte..nie dało się ich otworzyć.
Usłyszałam otwieranie drzwi, momentalnie się schowałam. Moim jedynym wyjściem było teraz czekać na to, aż będzie ta osoba na tyle zajęta by nie zauważyła, że wychodzę z jej domu.
  Po upewnieniu się, że facet nie zobaczy mojego wyjścia, zaczęłam się skradać do wyjścia. Już prawie zamknęłam za sobą drzwi kiedy nagle te z wielką mocą się otworzyły, a w nich stał ten mężczyzna. Jedyne co teraz mogłam i co mi przyszło do głowy to ucieczka, zaczęłam biec byle by jaknajdalej od niego, ale byłam zbyt słaba po ostatnim biegu. Zdołał mnie dogonić i tym razem on chwycił mój nadgarstek. Jednak nie widziałam u niego złości, bardziej patrzył na mnie z ciekawością i pytaniem co ja tu właściwie wyczyniam.
Ktoś?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz