wtorek, 30 czerwca 2020

Aiden DO Dusty'ego

<Poprzednie opowiadanie>
Z lekka zdziwiłem się tak nagłą i intensywną reakcją wróżka, na początku wystraszyłem się, że jednak zrobiłem coś nie tak, jednakże szybko zorientowałem się, że Dusty płacze ze szczęścia. Bardzo się cieszyłem z tego, że udało mi się go uszczęśliwić, widziałem w końcu jak bardzo źle przeszedł przemianę aby tylko zażyć leki. Nie chciałem aby musiał to znowu przeżywać, wystarczył tamten raz abym miał pewność, że nie mogę pozwolić na powtórkę. Byłem zadowolony też z pracy lekarza, będę musiał później mu podziękować za ten wysiłek i trud jaki włożył w to, aby zmienić te lekarstwo. Jednak teraz ważniejsze miałem na głowie rzeczy niestety, wróciliśmy do jadalni aby skończyć posiłek, gdy tylko chłopak uspokoił się, a po nim musiałem szybko udać się na niezapowiedziane spotkanie. Dusty musiał zostać u mnie w pokoju, głównie dlatego, że poinformowano mnie o nadzwyczajnym charakterze spotkania. Początkowo byłem jedynie z lekka zdziwiony, ale i zaniepokojony. Co musiało się wydarzyć, aby nagle zwołać zebranie? Zaczął rosnąć we mnie stres i pomimo, że zwykle byłem całkowicie opanowany, to niesamowicie rzadko zdarzały się takie sytuacje. Nie pamiętam już kiedy ostatni raz uczestniczyłem w tak nerwowej atmosferze. Dopiero po rozpoczęciu obrad dowiedziałem się o co chodziło, a powód był prawdziwie niepokojący. 
- Jak to się stało? - spytałem siląc się na opanowany ton, jednak przebijała się przez niego irytacja i niedowierzanie. Nie było już miejsca na uprzejmości i lekkie rozmowy. - Jak to się stało, że nie zapobiegliśmy temu? Badania przecież cały czas trwały, nikt niczego nie zauważył? - spytałem. 
To było niemal nierealne, cała ta sytuacja wydawała mi się jak wyciągnięta z jakiegoś koszmaru. Nikt nie odpowiedział mi na pytanie, wszyscy mieli jedynie zawieszone głowy jasno nie wiedząc co odpowiedzieć. Zagrożenie było, ale po to przeprowadzaliśmy testy, a teraz? Co teraz? Coś trzeba powiedzieć, ludzie nie mogą wpaść w panikę, to tylko pogorszy sytuację. Spędziliśmy długie godziny na rozmowach co teraz, oczywiście w międzyczasie już zostawały wydawane ogłoszenia dla ludności, nie mogliśmy pozwolić żeby zapanował chaos. Wystarczy, że wdarł się bezprawnie do naszego świata, na razie tylko pod postacią tej dziwnej wyrwy, ale przecież musimy sobie jakoś z tym poradzić! Wszyscy omylnie liczyli, że to się nigdy nie stanie, że jak "zamkniemy" Miasto to będzie dobrze, nikt się nie spodziewał, że coś zacznie się dziać zanim zdążymy pojąć co tam się dzieje. Ale to było do przewidzenia, prawda? To była tylko kwestia czasu, ale każdy udawał, że nie ma problemu, a ja również się do nich zaliczałem. Zamknięte Miasto wydawało się tak odległym tematem, że nikomu nie przychodziło do głowy, aby się tym bardziej zająć. Dopóki wszystko było tak jak zawsze nie musieliśmy... Po kilku kolejnych długich godzinach zakończyliśmy spotkanie, z samego rana znowu będziemy musieli się spotkać i prawdopodobnie wprowadzić stan zagrożenia. Pospiesznym krokiem przemierzałem puste korytarze, a wśród ścian odbijało się jedynie echo uderzających butów o posadzkę. Nie lubiłem tego dźwięku, jako że był strasznie pusty. Moje myśli krążyły wokół wszystkiego i niczego, coś trzeba było zaradzić, ja jako jeden z władców również musiałem nad tym myśleć, potrzeba było szybkich, zdecydowanych i przede wszystkim dobrych decyzji. Musieliśmy zapewnić bezpieczeństwo sobie i społeczeństwu. Z podanych nam wstępnych informacji jasno wynikało, że anomalia może być niegroźna jedynie przez jakiś czas, aby później powiększyć się lub zesłać jeszcze więcej chaosu. Moje przemyślenia przerwał nagle mój doradca, widocznie nie był zadowolony.
— Sugeruję, ażeby to pan wraz z rodziną udali się w bezpieczniejsze miejsce, nadal nie wiadomo co przyniosą zakłócenia, a pałac mimo wszystko może być głównym celem potencjalnego ataku. — Powiedział poważnym tonem, na co w odpowiedzi westchnąłem.
— Obawiam się, że jako władca jestem bardziej potrzebny tutaj, nadal nie postanowiliśmy co z tym wszystkim zrobić. Potrzeba nam teraz zgrania, a nie rozjechania się po najodleglejszych zakątkach Immensite. — Odparłem stanowczo, chyba sobie kpili, jeśli mieli zamiar teraz uciekać. Mogliśmy prowadzić obrady w inny sposób, ale kiedy wszyscy siedzieli przy jednym stole łatwiej było coś ustalić. Dało się wtedy odczuć, że faktycznie wszyscy są w to zaangażowani, tym samym dawaliśmy dobry przykład mieszkańcom.
— Problem nie tutaj leży, królu, a w tym, że pańscy sojusznicy właśnie są w trakcie wyjazdów. Nikt nie chce ryzykować i panu też to radzę.
Czy oni sobie kpili w tym momencie? To nie był czas na ucieczkę a działanie! Potrzebowaliśmy teraz tego jak nigdy wcześniej a oni sobie wyjeżdżają? Fuknąłem pod nosem i westchnąłem ciężko. Nie pozostawało mi nic innego jak poczekać do rana i zadzwonić do nich wszystkich, aby dobitnie dać do zrozumienia jaką niekompetencją się wykazali. Odesłałem doradcę, na razie nie będąc w stanie nic mu na to odpowiedzieć. Potrzebowałem chyba po prostu chwili spokoju. Te bite kilka godzin na obradach dały mi się we znaki, a teraz jeszcze to. Postarałem się uspokoić i wróciłem do pokoju, gdzie miałem nadzieje nie obudzić możliwe, że śpiącego Dusty'ego. Ku mojemu zdziwieniu wróżek nie spał, lecz zdawał się być zaniepokojony. Nie chciałem go w żaden sposób martwić, ani tym bardziej zawracać mu głowy skąd to nagłe zebranie. Wydawało mi się, że lepiej było kiedy nie musiał jeszcze przejmować się tym co działo się teraz w Immensite. Uśmiechnąłem się więc do niego lekko, w głowie cały czas planując co powiedzieć jutro z rana istotom, z którymi jeszcze dzisiaj się widziałem. Nie mogłem ot tak tego odpuścić, jako że to było teraz naprawdę bardzo dla mnie ważne, aby tutaj byli.
— Dlaczego jeszcze nie śpisz? — Zapytałem w miarę opanowanym tonem, starając się nie dać zbytnio po sobie poznać irytacji. Po chwili zauważyłem książkę, leżącą na biurku obok regału. Uśmiechnąłem się i podszedłem do wspomnianej książki. — Wciągające, prawda? — Spytałem sprawdzając tytuł. — Jeśli taka tematyka Ci się podoba to w bibliotece powinno być jeszcze dużo podobnych dzieł, które myślę, że mogłyby Ci się spodobać. Jeśli chcesz jutro z rana tam się przejdziemy. — Zaproponowałem. I tak Dusty nie będzie ponownie mógł uczestniczyć w obradach, nie widziałem sensu aby musiał słuchać o tym wszystkim i się tym martwić, bo z tego co już zdążyłem zauważyć na pewno by się tym tragicznie przejął. — Jak leki? Korzystałeś z nich jak mnie nie było? — Zapytałem ciekawy czy faktycznie lek działał zgodnie z tym co mówił lekarz. Chciałem tez chociaż na chwilę oderwać myśli od całego tego zamieszania nawet jeśli wychodziło mi to średnio. Może jednak też powinienem ich zabrać i gdzieś wyjechać? Ale gdzie mogłoby być bezpieczniej niż w pałacu, w końcu było tutaj od groma straży a jak na razie nie musimy się martwić żadnymi atakami. Żadne żywe stworzenie nie wyszło z zamkniętego miasta, więc dlaczego miałoby się to nagle zmienić? Powinniśmy skontaktować się z naszą strażą Zamkniętego Miasta, wysłaliśmy ich na przymusowe urlopy, jednak oni teraz na pewno będą nam potrzebni, nie tylko oni ale i szereg innych osób, które zostaną przeszkolone.

Dusty? Wybacz, że tak długo czekałaś.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz