O mój najmiłosierniejszy, zawaliłem, zawaliłem po całości. Jak
mogłem się tak bez zastanowienia ukłonić? Zacząłem poruszać rękoma w tę i we w tę
próbując przeprosić. „Naprawdę nie chciałem zranić twoich uczuć” chciałem
krzyknąć. Wtedy usłyszałem w głowie cichutki śmiech. Spojrzałem powoli na Dużego.
W pokoju byliśmy tylko my, więc ta emocja należała do niego. Czy on śmieje się
ze mnie? Skurczyłem się nieco. Aj, aj, znowu to samo czyż nie? Zawsze się śmieją…
- Spokojnie. – usłyszałem nagle jego głos – Powiesz mi teraz
jak Ty się nazywasz? – zamrugałem kilka razy. Jak się nazywam? Wiem, przecież
mam na imię Dusty. Tylko dlaczego on chce to wiedzieć? Otrząsnąłem się z moich
zadumań. On o to spytał, a ja nie mogę mu odpowiedzieć wprost. Jak to
rozwiązać, jak to rozwiązać… Wiem! Grałem kiedyś z kuzynką w kalambury – prostą
grę polegającą na pokazaniu danego słowa. Pstryknąłem palcami i rozejrzałem
się. W rogu parapetu uzbierało się trochę kurzu – idealnie! Podleciałem i
wziąłem trochę po czym pokazałem na kurz i na siebie. Duży spojrzał nieco
zaskoczony. Ponownie wskazałem na kurz i na siebie. Mężczyzna zmarszczył brwi z
wyraźnym niezrozumieniem, po czym pokręcił głową i powiedział:
- Przepraszam, wydaje mi się, że nie rozumiem. – odetchnąłem i odrzuciłem
kurz. No dobrze, to nie zadziała. Może gdyby…. Dźgnąłem się placem w pierś i
spróbowałem tak ułożyć swoje ciało żeby przypominało litery. No dobrze
zacznijmy od „D”. Ułożyłem się w odpowiednim kształcie i spojrzałem wyczekująco
na Dużego. Przyjrzał mi się uważnie po czym spytał niepewnie:
-D…?- klasnąłem dłońmi i uśmiechnąłem się szeroko. Udało
się! Szybko zmieniłem pozycję na „U”. Teraz kolej czarnoksiężnika. Nieco
pewniej tym razem stwierdził:
-Zdecydowanie U. – pokazałem mu kciuka w górę. Uklęknąłem na
ziemi i wyciągnąłem ręce, desperacko próbując ułożyć je w odpowiedni kształt. Duży zamrugał szybko i zapytał:
-Z? – zmarszczyłem brwi i zrobiłem znak krzyżyka z rąk, kręcąc
przy tym głową. Zmrużył oczy i…:
-S…? – ponownie się uśmiechnąłem i kiwnąłem głową. Dobrze
sobie radzi! Mi nigdy tak dobrze nie szło. No cudownie, zostały tylko dwie
literki. Stanąłem prosto i rozłożyłem dłonie.
-To proste – T. – powiedział mężczyzna zadowolony z siebie.
Podniosłem ręce do góry. To już ostatnia. Spojrzałem na Dużego wyczekująco.
-Y! Tak? – potwierdziłem uśmiechem – D-U-S-T-Y… Dusty? –
spytał niepewnie. Podskoczyłem i uśmiechnąłem się szeroko. To ja, to ja! Odbiłem
się od ziemi i zrobiłem kilka kółek w powietrzu. Udało się, Aiden zna moje
imię, udało…się. Znowu usłyszałem w głowie śmiech. Zaczerwieniłem się i opadłem
powoli na ziemię. Muszę się uspokoić. Spróbowałem wziąć wdech, ale nagle
zacząłem kaszleć, i to mocno. Zgiąłem się w pół próbując wziąć wdech, ale mi
nie wychodziło.
- Dusty, co się dzieje? Czy powinienem wezwać lekarza? – Aiden
spytał mocno zaniepokojony. Uśmiechnąłem się i pokręciłem głową. Po jakichś
dwóch sekundach uspokoiłem się. Wyprostowałem się walnąłem pięścią kilka razy w
pierś. Wziąłem głęboki wdech i poczekałem chwilę. Poczułem jak mięśnie mi się
rozluźniają, a serce spowalnia. Chyba już rozumiem co na myśli miał
czarnoksiężnik mówiąc o tym, że jestem
chory. Wtedy właśnie usłyszałem zbliżające się kroki. Schowałem się szybko za szatą
Aidena. Zanim zdążył coś powiedzieć wskazałem na drzwi palcem i przyłożyłem je
do ust. Nie dam rady spotkać kolejnego Dużego, po prostu nie dam! Przypomniało
mi to, o czymś co mi wypadło z głowy. Nadal jestem w pałacu, w nieznanym mi
miejscu z nieznanymi mi osobami. Zacząłem trząść się ze strachu. Skuliłem się w
kłębek, a wrota do pokoju powoli się otworzyły.
<Aiden, hilfe pls?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz