Minęło zaledwie parę minut a już dowiedziałem się trzech
faktów, których chyba nigdy nie uda mi się usunąć z pamięci. Numero uno – czy
wiedziałem, że ludzie niemal podskakują gdy chodzą? I w górę i w dół i w górę i
w dół… gdybym miał to do czegoś porównać, to pewnie do kołyszenia statku na
morzu. Nigdy nie znajdowałem się na pokładzie, ale w jednym z mieszkań, w
którym przebywałem było okno z widokiem na pomost. Numero duo – włosy Aidena
ładnie pachną. Tylko tak… bardzo ładnie. Nie wiem jak opisać zapach szamponu,
po prostu… tak. I numero… three – Aiden ma ogromną ilość zadań do wykonania w
ciągu jednego dnia. Nie sądziłem, że jeden
człowiek może robić tak wiele i nie paść ze zmęczenia! Kiedy tylko wyszliśmy z
pokoju od razu podeszło do Aidena kilka osób, omawiając jego plan dnia,
informując o najnowszych zdarzeniach w królestwie… czyste szaleństwo! A on nie
wydawał się choć trochę tym zdziwiony, co oznacza, że spotyka to go codziennie!
Kiedy dotarliśmy na miejsce, ledwo się powstrzymałem żeby
nie westchnąć z wrażenia. Sala Spotkań była ogromna! Wokół okrągłego stołu
siedzieli ludzie, pogrążeni w głębokiej dyskusji. Gdy tylko zauważyli przybycie
króla wstali i ukłonili się zgodnie. Aiden uniósł dłoń i kazał wszystkim
powstać. Usiadł na największym fotelu w Sali ( można było się domyślić ) i zaczęły
się obrady. Z zaciekawieniem słuchałem tematów rozmów – od kilkugodzinnych
dyskusji na temat zamkniętego miasta do podpisania jakiegoś dokumentu na temat
regulacji pietruszek. Słuchałem słów Aidena i nie mogłem wybyć się podziwu.
Zachowywał się inaczej niż gdy był ze mną sam na sam, ale widać też było, że to
ta sama osoba. Wyprostowany i spokojny, ważył swoje słowa i do każdego zwracał
się z szacunkiem. Zaskakujące wydawało mi się to, że w oczach jego doradców
widać było jak dobrym jest władcą. Patrzyli na niego z pewną iskrą, której nie
sposób nazwać…
Nim się zorientowałem, wybiła godzina 14 i zbliżała się pora
posiłku. Aiden zawędrował do jadalni i usiadł przy stole. Siedziała już przy nim cudowna kobieta, której
oczy wręcz raziły inteligencją i doświadczeniem. Rozpoznałem w niej matkę czarnoksiężnika.
Uśmiechnęła się do syna i przywitała go. Po jakiejś minucie do pokoju weszły
jeszcze 4 osoby – trójka dziewcząt i jeden chłopak. Przyjrzałem się im
dokładnie. Każde z nich miało coś wspólnego z Aidenem – oczy jednej z dziewczyn
świeciły podobną do niego inteligencją, a chłopak dzielił z nim uśmiech. Czy to…
jego rodzeństwo? Usiedli przy stole i zaczęli rozmawiać. Przestali być rodziną
królewską a stali się po prostu… rodziną. Zawsze uważałem to za jedną z
najlepszych części mojego stylu życia. Nieważne kim ludzie są za dnia, co robią
i gdzie pracują, kiedy są wśród bliskich wszystkie bariery opadają. Poważni
ludzie bawią się w ciuciubabkę z dziećmi, gbury uśmiechają się jak nigdy dotąd
a ci, którzy się uśmiechają wreszcie mogą sobie pozwolić na łzy. Poczułem jak ciepło mi się robi w sercu. To naprawdę
rozczulające. Wreszcie wniesiono do sali posiłek. Kiedy poczułem zapach
jedzenia, niemal zleciałem z korony. Jedzenie pachniało bosko! Kto ma taki cudowny
dar w dłoniach?
-Wiesz synu, wydaje mi się, że nasz gość może być głodny –
odezwała się nagle matka Aidena.
Przepraszam,
Nani
The
Co?
Gdyby Aiden w ostatniej chwili nie uniósłby ręki, wpadłbym
prosto do jego zupy. Spojrzałem na niego przerażony. Przecież… miał mnie nikt
nie widzieć! Co się stało?? Aiden tylko westchnął i spytał:
- Czy coś jest nie tak z zaklęciem, które rzuciłem, matko? –
kobieta tylko uśmiechnęła się.
- Miałam na myśli fakt, że nie zauważyłam go na śniadaniu i chciałam
zaproponować żeby ktoś zaniósł mu posiłek, ale wydaje mi się teraz, że to
zbędne. Jest tutaj z nami prawda? – spytała patrząc na wysuniętą dłoń Aidena.
Czarnoksiężnik spojrzał na mnie przepraszającym wzrokiem i machnął palcem. Zamrugałem
i spojrzałem na wszystkich nerwowo. Co się robi w takiej sytuacji? Kłania się?
Macha? Wtedy usłyszałem westchnięcie i brat władcy odezwał się podekscytowanym
głosem:
- Bracie, czy to jest prawdziwa wróżka?- zarumieniłem się.
Wróżka? Czy ja wyglądam jak dziewczyna? ( tak, wyglądam, mam na sobie spódnicę,
to jest oczywisty wniosek ) Aiden uśmiechnął się tylko i rzekł:
- Kochani, to jest Dusty, wróżek i gość w naszym domu. Dusty,
oto moja rodzina – moją matkę Charlotte już poznałeś, Elisen, Amelle i Katie to
moje siostry, a mój brat ma na imię Oscar. – tak….to ja… może… sobie pójdę? C-co
się robi gdy się poznaje rodzinę królewską? W końcu pochyliłem głowę w niemym
przywitaniu. Nie jestem wredny czy coś, prawda? Oscar wstał z krzesła i
podszedł żeby mi się przyjrzeć.
- Miło mi cię poznać Dusty. Muszę przyznać, że pierwszy raz
widzę wróżkę… wróżka w zmniejszonej formie! – kiwnąłem głową szybko i odsunąłem
się trochę.
-Oscar, proszę, zachowuj się. Naruszasz jego przestrzeń. – skarciła
brata Katie. Z całej trójki to ona najbardziej wyglądała jak Aiden, a sądząc po
jej posturze i tonie głosu, zachowywała się też podobnie. Elisen westchnęła i
spojrzała na mnie:
- Przepraszam za brata. – nie, nie nie przepraszaj, to ja przepraszam.
Zaczałem wymachiwać rękoma. Dlaczego oni są tacy stresujący?
<aiden pomocy, dłużej tego opka nie pociągnę, uratuj dusia>
<Następne opowiadanie>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz