wtorek, 7 kwietnia 2020

Agatha DO Nathaniela

Nieustające dobijanie się do drzwi, jak i ciągłe wołanie "Agatha! Otwórz te cholerne drzwi, wiem że jesteś w domu" z przerwami na "Szczęść Boże", zirytowały na tyle drzemiącego kota na jednej z poduszek, że w końcu postanowił poinformować swoją współlokatorkę o tym, że ta ma gościa. Nim jednak ruszył swoje cztery litery, aby jej odszukać w tym niezbyt dużym mieszkaniu, minęło trochę czasu, w końcu musiał się rozciągnąć i ziewnąć. Dopiero wtedy zeskakując na dębowe panele, zgrabnym krokiem ruszył w stronę łazienki, do której z dobre pół godziny temu o ile nie więcej udała się blondynka. Na jego szczęście drzwi nie były całkowicie zamknięte, wystarczyło tylko się prześlizgnąć przez niedużą szparę, co zbytnio większego problemu nie sprawiło demonicznemu zwierzakowi.
Agatha masz gościa. Nie udawaj, że nie słyszysz jak ten pingwin się dobija! - odezwał się rozglądając po pomieszczeniu usadawiając się na białym dywaniku, ponownie się przeciągając w końcu przeturlał się na plecy rozciągając się na całą jego długość - Chyba nie zapomniałaś o spotkaniu... - po jego słowach czym prędzej spod tafli wody w wannie wyłoniła się głowa dziewczyny, cała jej twarz zakryta była mokrymi blond kosmykami, z których ściekała woda
Czym prędzej odgarniając włosy do tyłu, zirytowana wbiła wzrok w swojego towarzysza opierając się o ramę wanny. Starała się przypomnieć, co sprawiło że zdecydowała się przygarnąć pod swój dach tak niewdzięczną istotę jaką był Francis. A no tak, jeszcze kilka lat temu był małą przeuroczą czarną kulką i siedział cicho. Wtedy jeszcze nie wiedziała, że tak naprawdę "ten dachowiec" okaże się być demonem. Może dlatego jako jedyna z przechodni zainteresowała się nim? 
-  Niestety jeszcze słyszę - jęknęła z żalem, nie miała ochoty za nic w świecie rezygnować z dalszego siedzenia w letniej wodzie - Może ty pójdziesz za mnie, co? - uśmiechnęła się do kota, który spojrzał się na nią jakby urwała się z choinki - Nie patrz tak na mnie, już wstaję - odparła z niechęcią wychodząc z wanny wiedząc, że będzie musiała wziąć udział w spotkaniu czy tego chciała czy nie, w końcu obecność obowiązkowa. Stając na dywaniku tym samym przegoniła Francisa, który zdążył już ulokować się na blacie umywalki nie odrywając złotych oczu od nagiego ciała kobiety.
Na twoim miejscu zajął bym się czymś innym niż służeniu temu całemu Bogu, marnujesz się dziewczyno. Z takim ciałem mogłabyś robić za modelkę. Gdyby tylko nie ten mały szczegół... - można było się doszukać w jego tonie drwin, tym razem blondynka nie zareagowała na jego słowa, puściła je po prostu mimo uszu, w końcu on nic nie rozumiał
Opatulając się w ręcznik, boso ruszyła w stronę drzwi wejściowych zostawiając na panelach mokre ślady. Im bliżej była, tym bardziej głos jej opiekunki stawał się coraz bardziej głośniejszy, jak i irytujący. Traktowała ją właściwie jak matkę, w końcu to ona ją wychowała, jednak czasami naprawdę miała jej dosyć i wolałaby od niej jak i od całego kościelnego życia odpocząć. Od niej to na tydzień, a od kościoła to na zawsze. Chociaż to by było trudne, w końcu Elżbieta była zakonnicą, chcąc nie chcąc miała z kościołem więcej wspólnego niż chciałaby mieć. W końcu stając przed drzwiami jeszcze chwilę wsłuchiwała się w słowa starszej kobiety, która groziła że zaraz wyważy te drzwi. Z westchnieniem przekręciła zamek, tym samym otwierając drzwi na oścież.
- Tak, tak... Szczęść Boże - powiedziała kobieta wpatrując się w dal holu, gdy zdając sobie sprawę, że Agatha w końcu otworzyła drzwi czym prędzej przeniosła na nią spojrzenie - W końcu! Ogłuchłaś czy co? Nie stój tak, ubieraj się! - wpadła do mieszkania, zamykając za sobą drzwi czym prędzej - Wiesz, że musisz przynajmniej raz pojawić się na jakimś spotkaniu w ciągu roku. Darowałam ci już wcześniejsze, więc nie marudź - odparła widząc błagalną minę swojej podopiecznej, na co dziewczyna mruknęła coś pod nosem - Im szybciej pojawisz się na jednym, tym później będziesz miała spokój, nie będę cię męczyć następnymi. No już, raz dwa! - pogoniła ją, w tym samym czasie otworzyła jedną z szaf,w której wisiał habit, zdejmując go wręcz rzuciła go w ręce blondynki
Dziewczyna ponownie skierowała się w stronę łazienki, po drodze mijając się z czarnym kotem, który pomachał na powitanie zakonnicy siadając naprzeciw niej.
- Nadal nie rozumiem czemu bawisz się w hotel dla zwierząt - westchnęła poprawiając welon, schylając się do kota podrapała go pod brodą - Nie jesteś taki paskudny jak na demona, wiesz?
Obyś wykitowała w najbliższym czasie - zamruczał  ocierając się o jej rękę łebkiem, w końcu pieszczotą nie miał w zwyczaju odmawiać - Jesteś chodzącą skamieliną.
- Francis!
Żartowałem!
- Durny kot... - mruknęła zdenerwowana pocierając włosy ręcznikiem, akurat jak na złość musiała jej się zepsuć suszarka
Słysząc ponowne poganianie zakonnicy, odwiesiła zrezygnowana ręcznik na uchwyt. Mogła tak stać pół godziny, a mokre włosy nadal byłyby mokre, dlatego starała się jedynie sprawić by były jak najmniej wilgotne. Pośpiesznie ubrała na siebie bieliznę, by już po chwili ubrać na siebie wszystkie warstwy szaty zakonnej. Stojąc tak przed lustrem, jak to miała zawsze w zwyczaju kilkukrotnie się obróciła. Musiała to przyznać, nawet habit na niej leżał zaskakująco dobrze i nie odbierał jej urody. Zgarniając włosy spięła je tak, by z łatwością nałożyć welon, jedynie kilka kosmyków wystawały spod niego. Gdy ponownie pojawiła się w salonie, zaskoczona wpatrywała się jak Francis najzwyczajniej w świecie się sprzedał, leżąc rozwalony na kolanach zakonnicy i dając się drapać po brzuchu. Nie mogąc się powstrzymać sięgnęła po telefon robiąc zdjęcie, ten uroczej chwili, kto wie w końcu może się przyda do szantażowania tego sierściucha. Zdając sobie sprawę w jakiej sytuacji nieciekawej demon się znalazł, sycząc czym prędzej zeskoczył na podłogę zaszywając się pod kanapą.
- Możemy już ruszać - odparła chowając telefon do kieszonki, w którym powinna trzymać różaniec - Proszę cię, tylko nie zniknij tak jak ostatnio po spotkaniu chcąc powspominać czasy gdy byłaś mło... - urwała, po czym wymusiła kaszel mając nadzieję że kobieta nie usłyszała tego, co miała zamiar powiedzieć
Wychodząc z budynku skierowały się do małego czarnego samochodziku, którym po niecałej godzinie dotarły pod budynek, w którym miało się odbyć zebranie duchownych. Opuszczając pojazd z bólem w sercu młoda zakonnica wpatrywała się w biały budynek, naprawdę nie chciała tutaj dzisiaj być. Chociaż, może uda jej się wpaść na tego starego prawie ślepego księdza, który gadał od rzeczy. Tak, to była chyba jedyna dobra myśl tego spotkania, nie licząc tego że gdy już się skończy będzie miała spokój na kolejny rok. O ile nie zmienią obowiązkowej liczby spotkań. Wchodząc do jednej z sal z wieloma ławami, Elżbieta wskazała na miejsce przy drzwiach, aby właśnie tutaj Agatha usiadła za filarem. W sumie, miejsce wręcz idealne do tego by mogła w spokoju sobie przeglądać telefon. Ciałem będzie obecna na spotkaniu, obecność zostanie odhaczona. Jednak było jej smutno widząc, że nikt nie miał zamiaru obok niej usiąść, każdy chciał być jak najbliżej chcąc wszystko dobrze słyszeć i wręcz duchowni przepychali się miedzy sobą chcąc zając ławy w pierwszym rzędzie. Sala niemal była wręcz zapełniona zakonnikami. Pomimo, że nikt nowy nie raczył się pojawić prowadzącego spotkania nadal nie było, a patrząc na zegarek już od pięciu minut powinno trwać zebranie. Czekając tak kolejne kilka minut, dochodziło już ich dziesięć, po cichu do sali wszedł ksiądz, nie chcąc najwidoczniej rzucać się w oczy, korzystając, że obok zakonnicy jest miejsce, a właściwie na nią nawet nie spojrzał, po prostu jak gdyby nic odruchowo usiadł na ławie. Agatha pośpiesznie w tym samym momencie schowała telefon do kieszeni, mając nadzieję że mężczyzna nie zwrócił uwagi na to co robiła. Dopiero po chwili nawiązali krótką wymianę spojrzeń.
- Spokojnie, jeszcze się nie zaczęło - odparła opierając się o zdobne drewniane oparcie, nie wiedząc czemu odnosiła wrażenie, jakby blondyn był w podobnej sytuacji co ona i też musiał zaliczyć swą obecność na spotkaniu, a może jednak odnosiła jedynie sprzeczne wrażenie

Nathaniel? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz