Po otworzeniu oczu próbował się uwolnić, jednak nic to nie dało, został
związany grubym sznurem i z jego krzepą nie był w stanie się uwolnić.
Zdezorientowany rozejrzał się dookoła siebie, próbując zorientować się, gdzie
się znajdował. Ostatnie co pamiętał to, jak stał na werandzie nieznanego mu
domu, którego znalazł w głęboko w lesie. Nagle wszystkie wspomnienia zaczęły do
niego wracać, był na pustyni, podążając do Północnego królestwa. Ledwo już żywy
znalazł się w
lesie, błądził po nim długo, aż znalazł dom stojący nad wodą. Woda… kiedy tylko ją zobaczył, stracił głowę, zapomniał o jakichkolwiek ograniczeniach czy panujących zasadach. Dał się ponieść i właśnie dlatego ułożony na kanapie starał się jakoś dojść do tego, jak mógł być aż taki głupi i nieuważny.
lesie, błądził po nim długo, aż znalazł dom stojący nad wodą. Woda… kiedy tylko ją zobaczył, stracił głowę, zapomniał o jakichkolwiek ograniczeniach czy panujących zasadach. Dał się ponieść i właśnie dlatego ułożony na kanapie starał się jakoś dojść do tego, jak mógł być aż taki głupi i nieuważny.
Mężczyzna w domu, którego obecnie się znajdował, spoglądał na niego
niechętnie z niezadowoleniem wypisanym na twarzy. Lamelle’owi nie uszło uwadze,
jak młody on był, gdyby spotkali się w innych okolicznościach, pewnie uznałby
go za niezwykle opanowanego człowieka, który przez ciężką pracę dorobił się czegoś
w życiu i teraz zbierał tego żniwo. Wydawał się dostojnym, dobrze wychowanym
członkiem społeczeństwa. Po plechach pół syreny przeszły ciarki, kiedy zdał
sobie sprawę, że mógł on być kimś ważnym, grubą rybą. Jeśli tak, to mógł mieć
spore problemy. Chociaż w obecnej sytuacji, jego przyszłość również nie
rysowała się w różowych barwach.
Drogie stroje wykonane z jedwabiu i kaszmiry, obszywane nićmi tworzące
fantazyjnie stronie, podkreślały bladą skórę nieznajomego. Lamelle poczuł
ukłucie zazdrości, jego nigdy nie było stać na takie odzienie. Ta drobna
iskierka spowodowała w hybrydzie złość, która przerodziła się w okruchy odwagi.
– Włamałem się? – powtórzył a nieznajomym Lamelle. – Ogłuszyłeś mnie i
związałeś tylko dlatego, że stałem na werandzie twojego domu? Wszystkich gości
tak traktujesz?
– Tylko tych nieproszonych – padła krótka odpowiedź.
Prychnięcie, jakie wydobyło się spomiędzy warg hybrydy, poniosło się po
pomieszczeniu. Starał się tego po sobie nie pokazać, ale cała jego odwaga
wypaliła się, w raz z szorstką odpowiedzą długowłosego. Zaczynał panikować,
cała sytuacja była dla niego szalenie stresująca. Syrenia natura, jaka
przebudziła się w nim podczas pływania, uleciała, tak jakby jej nigdy nie było,
zostawiając go w szponach niepewności i leków swojej drugiej natury.
Nieprzyjemne myśli ponownie do niego wróciły, ciemność skrywająca się w
tej gorszej części jego osoby ponownie dała o sobie znać. Okropna pustka zawładnęła
jego jestestwem, nie pozwalając racjonalnie myśleć. Poczuł okropny ucisk w
klatce piersiowej, tak jakby ktoś położył mu na niej wilki ciężar, przez
którego nie mógł nabrać powietrza. Zamykał i otwierał usta, starając się wpuścić
w swoje płuca drogocenny tlen, jednak jego tchawica zacisnęła się, nie
pozwalając mu na wpuszczenie powietrza w głąb ciała.
Wydawało mu się, że tylko jego dłonie drżały, jednak atak paniki,
jakiego doświadczał, powodował drganie całego jego ciała. Przez sznury, jakie go
pętały, nie odczuwał ich tak bardzo, ale to nie powodowało, że było mu lepiej. Ponownie
zaczął wiercić się pod czujnym okiem mężczyzny, który widocznie zauważył, naglą
zmianę u Lamelle’a, podszedł trochę bliżej, próbując ustalić, czy nieznajomy
przypadkiem nie udaje. Hybrydzie w tamtym momencie było wszystko jedno co tamten
o nim myśli. Próbując się opanować, zsunął się ze śliskiej kanapy, upadając na
podłogę.
Hashi?
Wybacz, że tak krótko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz