niedziela, 14 czerwca 2020

Arahabaki DO Kimiko

<Poprzednie opowiadanie>
Zupełnie nie rozumiał, co się działo. Okno zbite, dziewczyna w samej koszuli, temat jakiejś książki. Nie mogła z tym poczekać do rana?! Wciąż chciało mu się spać. Z trudem w ogóle utrzymywał uniesione powieki, lecz dość szybko się ożywił, gdy dziewczyna się do niego nachyliła, kładąc mu ręce na ramionach. Wciąż czekała na odpowiedź.
- To jak będzie? - spytała jeszcze raz. - Pomożesz mi?
W sumie jakby mógł jej odmówić? Jednak to i tak nie zmieniało faktu, że to dość nieodpowiednia pora na jakiekolwiek poszukiwania. Jakim cudem w ogóle do tego doszło? Jego uwaga przede wszystkim była skupiona na rozbitym oknie.
- Tak... Tak, pomogę. - wymamrotał, spuszczając głowę i starając się ogarnąć. Przede wszystkim się obudzić i jakoś ujarzmić nachodzące objawy kaca.
- Dziękuję ci, naprawdę. - od razu go puściła i zaczęła się szykować do drogi. Widać, że byle zlepek kartek był dla niej czymś bardzo ważnym. To aż śmieszne, żeby przywiązywać tak wielką wagę to przedmiotu, a szczególnie takiego, jakim była książka. Arahabaki nie specjalnie przepadał za pasjonującą lekturą starych i zakurzonych książek, jakie przyszło mu nabyć oraz dostać w przeszłości. Co prawda uważał je za bardziej wartościowe jako lekturę, niż literatura współczesna, ale sam się nigdy nie garnął do czytania. Zawsze miał coś ciekawszego do roboty. Może kiedyś. Teraz i w najbliższym czasie na pewno nie sięgnie po żadną. Chyba że po tę zaginioną, by ją wręczyć tej jakże gorącej panience. Zamiast samemu ruszyć tyłek, przysiadł na łóżku i jedynie wodził wzrokiem za dziewczyną. Nie umiał się zmotywować do wstania. Naprawdę wolał sobie pospać w świętym spokoju. W końcu jako bóstwo mu się należy. Gdyby nie on, niebo o tej porze byłoby puste. Ludzie nie mogliby podziwiać gwiazdozbiorów i żaden księżyc nie oświecałby im drogi, podczas nocnych wędrówek. Nie byłoby cudownie tajemniczych zaćmień słońca lub księżyca. Już nawet nie mówiąc o samej grawitacji.
- To wstawaj już. - powiedziała, przechodząc koło łóżka ostatni raz, by stanąć przy drzwiach. Chłopak wydał z siebie ciche westchnięcie, by jakoś się wewnętrznie zmotywować. Niedługo później się podniósł. Trochę chwiejnie, ale jako tako był stanie się utrzymać na dwóch nogach. Oparł się o krzesło, które było niedaleko łóżka, jednocześnie zabierając swój płaszcz. Od razu przerzucił go sobie przez jedno ramię, a później sięgnął po kapelusz. Gdy już był gotowy, spojrzał na dziewczynę, która ciągnęła za klamkę.
- Czemu nie wychodzisz? - spytał, idąc już w jej stronę.
- Zatrzasnęły się albo ktoś nas zamknął. - wzruszyła ramionami, odsuwając się od drzwi. - Może lepiej poczekać do rana. - westchnęła, a wzrok chłopaka powędrował w kierunku zbitego okna.
- Wyjdziemy przez okno. - odpowiedział spokojnie i zbliżył się do miejsca stłuczonej szyby, po czym otworzył okno na oścież.
- Ale... Jesteś pewien? Trochę tam ciemno. - również podeszła do okna.
- Wystarczy tylko zejść po ścianie. Żadna filozofia. - już wszedł na parapet. Stojąc już tam, znów się zachwiał, a dziewczyna od razu złapała go za rękę.
- Lepiej może zejdź. - ten jedynie usiadł na tym parapecie i z uśmiechem na nią spojrzał.
- Puść. - powiedział milutko, mimo wszystko już bardziej świadom wszystkiego, co robi. Nie minęła nawet chwila, a jego ciało znów pokryła czerwona aura. Dziewczyna w końcu zdecydowała się puścić jego dłoń, a ten nachylił się w dół i zeskoczył prosto na ścianę pod parapetem. Stał tam na niej jak na normalnej ziemi, nie przejmując się niczym. Poszedł trochę wyżej i stanął obok okna, po czym kucnął i wyciągnął rękę w stronę trochę zdziwionej dziewczyny. - Zapraszam na mały i bezpieczny spacerek. - uśmiechnął się, czekając na odpowiedź. Co prawda nie byli jakoś wysoko, ale po co ryzykować? Zawsze można źle skoczyć i zrobić sobie coś. Nie wspominając o resztkach szyby, które gdzieś tam leżały na dole pod oknem w mroku nocy. Nie musiał długo czekać na dziewczynę. Może i z lekkim zawahaniem weszła na parapet i złapała jego dłoń, ale i tak wszystko się dobrze skończyło. Chłopak pewnym ruchem pociągnął ją w swoją stronę. Bez problemu mogła stanąć przy nim. Miała trochę zakłopotaną minę. Nie da się ukryć, że z pewnością pierwszy raz była w takiej sytuacji. Wspólnie trzymając się za ręce zeszli na dół. Arahabaki pomógł dziewczynie normalnie zejść na ziemię, a później już się od siebie odsunęli. Dziewczyna jeszcze raz dla pewności rozejrzała się za książką. Miała nadzieję, że mogła tutaj jeszcze gdzieś leżeć, ale niestety nie było po niej ani jednego śladu. Może gdyby znała powód, dla którego chłopak ją wywalił przez okno, to sprawa byłaby prostsza? Pewnie sowa z nią odleciała albo rzeczywiście ktoś ją wziął i zabrał. Tylko komu byłaby potrzebna taka książka? Jak na razie byli w kropce. Dookoła nie było ani jednej żywej duszy. Ulice, chodnik, inne budynki, były pochłonięte w ciemnościach. Może i mają większe szanse na złapanie tego "złodzieja", ale pora ani trochę im nie sprzyja. Głucha cisza wybrzmiewała na wszystkie strony, a chłopak jedynie marzył, aby znów wrócić do łóżka. Wiedział, że czeka go teraz sromotne i bezowocne chodzenie po okolicy.
- To co? Wracamy czyż nie? - już się wycofał do ściany karczmy, a dziewczyna jeszcze bardziej się od niego oddaliła.
- Jak chcesz, to sobie wracaj. Ja muszę znaleźć książkę. - powiedziała stanowczo, a później pobiegła wzdłuż ulicy.
- Ale Kimi... - westchnął, odprowadzając ją wzrokiem, a po chwili chcąc nie chcąc pobiegł za nią.

(Kimiko?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz