sobota, 2 maja 2020

Dusty DO Aidena

<Poprzednie opowiadanie>
Zamrugałem kilka razy i wziąłem głęboki wdech. Wziąłem jedną z granulek drżącymi dłońmi. Rozmiarami przypominała goździk, a pachniała… kwiatowo. Huh, pachnące leki…
-Dusty, wszystko w porządku? – spojrzałem na czarnoksiężnika uśmiechając się szeroko. Kiwnąłem głową i jeszcze raz spojrzałem na leki. Poczułem zbierające się w moich oczach łzy. Nie muszę się przemieniać, nie będzie więcej krzyków. Odłożyłem granulkę do pudełeczka i odwróciłem się do Aidena. Zanim chłopak zdążył cokolwiek powiedzieć podleciałem szybko i przytuliłem się do jego ramienia. Postarałem się przynajmniej. Zanim się zorientowałem zacząłem płakać. Mimo, że to był to tylko jeden z wielu razy kiedy płakałem przy Aidenie, to pierwszy raz kiedy ryczałem ze szczęścia. Ten człowiek tyle dla mnie zrobił – uratował mi życie, był przy mnie, szanował moją przestrzeń… a ja to ten irytujący, przejęty emocjami wróżek… Poczułem jak Aiden na chwilę sztywnieje po czym usłyszałem jego głos.
- Hej, nie ma co płakać! – nie musiałem go widzieć, żeby wiedzieć, że się uśmiecha. Wyszczerzyłem zęby przez łzy. Miałem szczęście, niesamowite, ogromne szczęście, że w tamtym lesie natrafiłem na tego cudownego chłopaka. Gdyby nie on, pewnie nigdy bym nie miał aż tak bliskiego kontaku z drugą osobą, gdyby nie on…  Byłem tak pełen wdzięczności…  póki nie zaburczał mi brzuch.
Kiedy wróciliśmy do jadalni, przy stole leżał już posiłek na mnie. Starałem się nie umrzeć ze wstydu czując na sobie ciekawskie oczy. Obiad, jak na rodzinę królewską przystało był niesamowity. Nie pamiętam czy kiedykolwiek jadłem coś tak… wybornego. Tym razem na szczęście udało powstrzymać mi się od łez. Okazało się również, że uwielbiam rodzinę Aidena. Każdy z jej członków był wyjątkowy i zupełnie im nie przeszkadzał fakt, że nic nie mówiłem. Wydawali się ze sobą szczęśliwi… uśmiechnąłem się szeroko. Cieszę się, że tu trafiłem, nawet jeśli tylko póki nie wyzdrowieję.
Niestety jednak, skoro moja obecność mniej lub więcej się wydała to po obiedzie musiałem zostać w sypialni Aidena. Zaproponowano mi moją własną, ale tak jakoś… odmówiłem. Położyłem się na łóżku przygotowując się na największe nudy świata. Pożegnałem się z Aidenem i wewnętrznie jęknąłem. Ta sytuacja była dla mnie niezwykle nietypowa. Zazwyczaj mimo tego, że nikt mnie nie zauważał, miałem swoją wolność i mogłem ich obserwować. Tak już mam – ludzi się boję, ale uwielbiam na nich patrzeć… ciekawią mnie. Zamknąłem oczy. Rozmyślałem przez chwilę czy nie pójść by spać, ale nie mógłbym zasnąć w nocy… usiadłem i rozejrzałem się… pomyślmy, pomyślmy… mógłbym poszyć, ale nie mam materiału… co robić, co robić… wtedy moje oczy spotkały się z regałem na książki. Z zaciekawieniem podleciałem bliżej. Umiem czytać i pisać, nauczyła mnie Chloe, ale nigdy wcześniej nie czytałem całej książki. Spojrzałem na okładkę najbliższej z nich. Widniał na niej nowy chłopak, który trzymał jakiś miecz? Młot? Nie byłem pewien. Z lekkim oporem otworzyłem ją na pierwszej stronie i zacząłem czytać.
To co przeżyłem, było niesamowite. Historia opowiadała o przygodach chłopca, który umarł i trafił do magicznego świata pełnego bogów. Poznał tam kilka niesamowitych osób, które wspierały go w dalszych częściach. Zaciekawiła mnie zwłaszcza postać jednego elfa, który porozumiewał się „językiem migowym” Wydawał się być całkiem nieśmiałym, co potrafiłem zrozumieć doskonale, ale było w nim coś takiego, że czułem się jakbym czytał o sobie… będę musiał „spytać” o to Aidena. Wyjrzałem za okno – niebo było już całkiem ciemne, gdzie on jest? Oderwałem się od książki i rozejrzałem się po pokoju. Może nie chciał mi przeszkadzać? Wtedy usłyszałem w głowie ciche warknięcie, które rozpoznałem jako „dźwięk” irytacji, a drzwi się otworzyły. Twarz czarnoksiężnika nie zdradzała żadnych emocji, ale „dźwięk” stał się nieco głośniejszy. Cofnąłem się nieco. Co się stało?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz