poniedziałek, 10 sierpnia 2020

Arahabaki DO Kimiko

<Poprzednie opowiadanie>
To był piękny obrazek. Ona wtulona w niego, on obejmujący ją. Oboje spali, a dookoła nich mroczna toń spokoju i ciszy. Może rozbite okno w tle burzyło trochę ten klimat, wpuszczając do środka delikatne podmuchy wieczornego wiatru. Jednak światło gwiazd, które wkradło się nieśmiało do środka, otuliło dwójkę kochanków swoim niebieskawym blaskiem, niczym delikatny kocyk, którego mógłby rozmyć najmniejszy ruch, czy podmuch.
Chwilo, trwaj wiecznie. Jesteś taka piękna.
Jednak z czasem zaczęło świtać. Księżyc wraz z gwiazdami żegnał się z nieboskłonem, na którego leniwie zaczęło w tym samym czasie wschodzić słońce. Mrok odszedł, dając miejsce światłu, a wraz ze światłem życie na nowo zaczęło budzić się do życia. Tak samo, jak Arahabaki wraz z Kimiko. Co prawda, to on pierwszy mozolnie podniósł powieki. Jednak oślepiające światło, które brutalnie wdarło się do pokoju, zmusiło go do ponownego zamknięcia oczu. To był jeden z powodów, dla którego nienawidził wstawać i z pewnością nie zamierzał teraz tego robić. Odwrócił głowę w bok, by znów w spokoju oddać się w błogie objęcia snu, wciąż przytulając do siebie dziewczynę. Zostało im już mało czasu razem, a on mimo wszystko nie chciał jakoś temu zaradzić.
"Zostań, proszę... Dla mnie." To nie są takie trudne słowa, a w dodatku kobiety podobno cenią sobie szczerość. Dzięki temu nie musiałby się żegnać z Kimi. Mógłby ją mieć na miejscu, a nie tylko w swoich wspomnieniach. Jednak czegoś takiego w życiu by nie zrobił. Zbyt krótko się znają, a jeśli już by się uparł przy jej zatrzymaniu we Wschodnim Królestwie, wykorzystałby swoją pozycję. Kazałby jej to zrobić, a bogom (szczególnie jemu) się nie odmawia. Jednak byłaby to już ostateczność, gdyby puściły mu nerwy. W normalnej sytuacji nigdy by nie zrobił czegoś takiego kobiecie. Nie jest jakimś okrutnym tyranem, który traktuje płeć przeciwną jak zabawki czy zwykłe trofea. Oj nie. Kobiety to jego sens życia i wiedzą to wszyscy, którzy słyszeli o Arahabakim. W szczególności jego czciciele, którzy zaledwie pół wieku temu, by uśmierzyć jego gniew w ofierze całopalnej składali mu właśnie kobietę. Najczęściej była to wdowa albo córka, która nie zdołała znaleźć sobie męża. Teraz jednak czasy się zmieniły, a ludzie (przynajmniej zdecydowana większość) od tego odeszła.
Wróciłby z powrotem spać, gdyby nie nagłe dziwne hałasy dobiegające z korytarza. Mógłby po prostu przestać zwracać uwagę na to, ale ignorancja to ciężar, którego nie zamierzał dźwigać. Później dołączył to tego krzyk karczmarza, który oburzony zauważył pod budynkiem resztki okna. Takie życie, ale dla rudzielca było tego już za dużo. Wciąż boląca głowa, oślepiające światło, jakieś szmery za drzwiami, krzyki za oknem.
- Stulić japy. - wręcz warknął, marszcząc brwi. W jednej sekundzie wszystkie meble w pokoju wraz z łóżkiem uniosła w górę jakaś niewidzialna siła. Zawisły w powietrzu. Czas jakby się zatrzymał i cisza... A potem nagły huk. Wszystko wróciło tam, gdzie stało. Chłopak otworzył oczy, jednocześnie dźwigając się w górę. Kimiko również zerwała się z okowów snu całym tym zamieszaniem, które w większości spowodowane było przez zbyt nerwowe bóstwo. Była zszokowana nagłym hałasem i tak od razu nie była w stanie zrozumieć, co się właśnie stało.
- O co chodzi? - wymamrotała, zakrywając jedną z dłoni swoje piersi. Chłopak zupełnie nie zwracał teraz na nią uwagi. Był pochłonięty gniewem. Ludzie to tacy ignoranci... Teraz to z chęcią by im wszystkim pokazał i uciszył wszystkich po kolei na wieki wieków. Na razie nie zdawał sobie sprawy z tego, jak bardzo go poniosło. Pytanie, czy kiedykolwiek to do niego dotrze.
Chyba nie.
- Kompletny brak szacunku. - burknął sam do siebie, z miną niezadowolonego małego dziecka. - Teraz to mnie powinni po stopach całować. - westchnął, jeszcze wciąż trochę podirytowany, odgarniając włosy do tyłu. Wtedy również przypomniało mu się, że nie jest tu przecież kompletnie sam. Od razu się wyprostował i zerknął na dziewczynę z niepewnym uśmiechem. - Oczywiście nie ty.
- To kto inny? - od razu spytała, nie kryjąc zainteresowania. Nie była jakoś specjalnie zła za tą nagłą pobudkę ani bardzo przejęta tym jego tekstem. Ach, gdyby jeszcze ktoś mógłby wziąć sobie jej reakcje do serca i sam przestał reagować tak impulsywnie na wszystkie bodźce tego świata.
- Ci, co tu żyją. - odpowiedział, zaczynając się drapać ręką po głowie, jednocześnie jeszcze bardziej czochrając swoje już i tak zmierzwione włosy. - Z resztą nieważne. Wybacz mi tę gwałtowną pobudkę.



(Kimiko?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz