czwartek, 10 września 2020

Kimiko DO Arahabaki'ego

<poprzednie opowiadanie> 

Popełniła błąd? Może nie powinna zostawiać mu czegokolwiek co umożliwiłoby odszukanie jej. To był naprawdę cudowny wieczór, ale chyba za bardzo się zaangażowała. Powinna była zniknąć bez słowa, a teraz jak głupia liczy na to, że w końcu się zjawi. Dni mijały jej cholernie długo. Starała się jakoś skupić na pracy, ale jej myśli cały czas zajmował On. 

Może po prostu nie chciał już jej widzieć? Chociaż ta myśl przemknęła jej przez głowę kilka razy to naprawdę nie chciała w to wierzyć. Odrzucenie było dla niej naprawdę trudne do przełknięcia. Tym bardziej, że wydawało jej się, że miedzy nimi coś zaiskrzyło. Coś wyjątkowego.

- Ah...- Zaklęła pod nosem stojąc na drabinie przy jednym z regałów. 

- Co jest Kimi? - Zapytał Ermon, elf z którym Kimiko pracowała w bibliotece.

- Tak sobie tylko przeklinam. - Machnęła ręką zeskakując z wysokości trzech stopni. Elf tylko pokręcił głową i wręczył jej 3 dosyć spore woluminy.

- Od kilku dni tak sobie przeklinasz. Odkąd wróciłaś ze Wschodniego Królestwa zachowujesz się dziwnie.- Dokończył i usiadł przy swoim biurku. Kim odszukała odpowiednią sekcję w poszukiwaniu miejsca dla trzymanych ksiąg. Już chciała zaprotestować i wypierać się, że Ermon nie ma racji. Ale prawda była taka, że wcale się nie mylił. - Zakochałaś się czy co? - Zaśmiał się przeglądając dokumenty.

- W zasadzie... - Zaczęła układając jedną z ksiąg na regale. - ... Chyba tak. - Dokończyła cicho odszukując miejsce dla kolejnej książki. Ermon chyba zakrztusił się śliną bo Kim usłyszała po chwili jak kaszle.

- Co do cholery? - Zapytał rozbawiony. - Beztrosko płomienna Kimiko się zakochała? - Zaśmiał się. Kimiko zmarszczyła brwi po czym machnęła na niego ręką.

- Bardzo zabawne. Wracaj do pracy.

- Czekaj... - Elf wstał z biurka i podszedł do niej. - No ale powiedz mi chociaż kto to. I czemu tak zaprząta Ci myśli? - Kim zastanowiła się chwilę. Ermon był dla niej także przyjacielem i chociaż lubił sobie  z niej żartować, wiele razy już jej pomógł. Zawsze był gotowy jej wysłuchać, napić się z nią, a nawet wybrać na konną przejażdżkę.

- W zasadzie nie ma o czym mówić. Jednorazowa sprawa we Wschodnim Królestwie i tyle. - Wzruszyła ramionami. - Już więcej Go nie spotkam. 

- Jak nie spotkasz?

- Znam tylko Jego imię. Nie znajdę Go w tak wielkim państwie. - Westchnęła opierając się o regał.

- Nie przesadzaj. Powinnaś chociaż spróbować. - Odpowiedział elf poważnie. - Przemyśl to. Jeśli tak zawrócił Ci w głowie, to może to właśnie twój uk...

- Dość. - Przerwała mu bezceremonialnie. - Wracajmy do pracy. - Westchnęła mijając go.

***

Stała przy swoim łóżku patrząc na dopiero co spakowaną torbę. Oszalała. Naprawdę oszalała. Cały czas biła się z myślami. "Co jeśli ja tam pojadę, a On nie będzie chciał się ze mną zobaczyć? Czy w ogóle Go odnajdę? I co mu powiem?". Westchnęła po raz kolejny zakładając torbę na ramię.

- Życie jest chyba zbyt krótkie. - Zaśmiała się pod nosem zamykając za sobą drzwi. Ermon zaproponował, że użyczy swego konia na co z przyjemnością przystała. Zdecydowanie lepiej będzie jej się szukało igły w stogu siana jeśli będzie tak mobilna. Drogę do Północnego Królestwa zdecydowała się przebyć nocą by nie tracić czasu. Przechodziła oświetlonymi latarniami ulicami miasta pogrążona w zamyśleniu.

Usłyszała hałas przy jednej z bram i zerknęła w tamtą stronę. Kilkoro ludzi zdążyło już się zebrać wokół jednego ze strażników, który właśnie wjechał. Kimiko zdecydowała się podejść bliżej między kilkoro zdziwionych gapiów. Jeden z kupców wracających z podróży z lekkim przerażeniem wskazał na tył wozu tłumacząc coś niewyraźnie. 

- Leżał tak po prostu na trakcie. To go zabrałem. - Tłumaczył pozostałym. 

Kim poczuła dziwny dreszcz na plecach i nie mogąc się powstrzymać zerknęła na wspomnianego przez kupca pasażera. Chłopak był nieprzytomny. Leżał z torbą przepasaną przez ramię, ubrudzony krwią. Serce Kim zabiło szybciej, gdy zobaczyła charakterystyczny kapelusz i rude włosy. Przecisnęła się przez tłum i stanęła przy wozie. Z pomocą kupca udało jej się ściągnąć Arahabakiego i zaprowadzić do swojego domu.

***

Lekko drżącymi palcami dotknęła Jego nadgarstka. Jak on się tutaj znalazł? I to w takim stanie! Sięgnęła po ręcznik, który przyniosła wraz z miską z wodą by pozbyć się śladów krwi. Delikatnie wytarła skórę na Jego ramionach gdy spokojnie leżał na łóżku. Ściągnęła mu kapelusz i pochyliła się nad Nim by wytrzeć krew na Jego policzkach. W tym momencie chłopak otworzył oczy i podniósł się rozglądając po pokoju. Kim zastygła w miejscu patrząc na Niego z niedowierzaniem.

- Nie tak planowałem się z Tobą spotkać. - Powiedział nagle obdarzając ją uśmiechem. Ognistowłosa z początku nic nie powiedziała, by po chwili nagle, acz delikatnie Go przytulić. - Spokojnie Kimi. - Zaśmiał się cicho chłopak, gdy ta odsunęła się od Niego.

- Co Ci się do jasnej cholery stało? - Spojrzała na Niego siadając na brzegu łóżka. Chciała zadać o wiele więcej pytań, ale zdawała sobie sprawę, że Arahabaki dopiero co się obudził i nie był to dobry pomysł.

- Hm... W zasadzie... - Zaczął zgarniając włosy. - Sam do końca nie wiem. Miałem małą przygodę w lesie. Potem straciłem przytomność... No i obudziłem się tutaj. - Wzruszył lekko ramionami, jednak Kim zauważyła, że nie przyszło mu to lekko. 

- Przygodę? Jaką przygodę? 

- Spotkałem kogoś.

- Kogo do cholery? - Zapytała Kim poddenerwowana.

- Kimi uspokój się. Nic mi nie jest.

- Przecież widzę. - Westchnęła kręcąc głową. - Dokąd jechałeś?

- Um... - Arahabaki nie odpowiedział od razu. Zerknął przez okno próbując zyskać na czasie. Kimi uniosła tylko brwi patrząc na Niego. Serce po raz kolejny zabiło jej szybciej.- Do jednej z moich winiarni. - Odpowiedział uśmiechając się lekko. Już chciał się podnieść z łóżka ale powstrzymała Go.

- Powinieneś odpocząć. Możesz wyruszyć jutro z rana. - Skinęła głową i wstała. - Zjesz coś i nabierzesz siły. Nie wypuszczę Cię w drogę w takim stanie. - Uśmiechnęła się lekko i nie dając mu czasu na protest wyszła z pokoju.

Zeszła schodami i udała się do kuchni by przygotować jakąś pyszną zupkę dla chorego. Krzątała się, ale myślami była zupełnie gdzie indziej. Dlaczego do jasnej cholery łudziła się, że przyjechał do niej? Oczywiście, że był zajęty i nie mogła wymagać od Niego, że wstąpi do miasta by ją zobaczyć. Westchnęła kręcąc lekko głową. Mimo wszystko jednak cieszyła się, że jakimś dziwnym zrządzeniem losu tutaj trafił. Cieszyła się, że mogła Go zobaczyć chociaż na chwilę.

(Arahabaki?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz