sobota, 11 kwietnia 2020

Aiden DO Dusty'ego

<Poprzednie opowiadanie>
Już od samego momentu wyjścia z pokoju zaczął się mój typowy dzień w roli króla. Standardowe zajęcia, ot co nic nadzwyczajnego ale jednak z przyjemnością brałem w nich udział, zwłaszcza że towarzyszył mi Dusty. Mimo że nie mogłem z nim porozmawiać, ani zbytnio mu czegoś pokazać konkretnego, to cieszyłem się, że mogę bardziej wprowadzić go w swój świat i życie. Codzienne obowiązki i najzwyklejsze dni. Dawało mi to pewien spokój, jako że cały czas byłem przy nim, oraz satysfakcję, że mogłem pokazać mu trochę więcej z siebie. Bo i królestwo, i zamek i ta rola była częścią mojej osoby, a w ten sposób mogłem to przekazać Dusty'emu. Poranek minął zaskakująco szybko, tak samo jak obrady, na których trochę musiałem poużywać dyplomacji i porozmawiać z całym szeregiem doradców i polityków. Oczywiście poszło to sprawnie, na pewno przyjemniej i lepiej niż dnia wczorajszego, kiedy to byłem tu zaledwie duchem. Do obiadu czas minął niesamowicie szybko, więc zaraz siedziałem z rodziną przy dużym stole, po śmierci ojca to mnie przypadł zaszczyt spadania w jego miejscu, więc zgodnie z tym zająłem to konkretne miejsce. Po przybyciu całej rodziny rozpoczęto posiłek, zastanawiałem się w jaki sposób mógłbym również Dusty'ego w niego włączyć, ale jednak nie musiałem czekać długo na rozwiązanie. Pytanie mojej rodzicielki całkowicie zbiło mnie z tropu, nie mogłem uwierzyć że coś mogłoby być nie tak z zaklęciem, które rzuciłem. Zapytałem jednak o to, łapiąc uprzednio wróżka, który omal nie wpadł do zupy w geście paniki. Tym pytaniem oczywiście sam nas pogrążyłem i wydałem, co w tym momencie wydawało mi się idiotyczne. Byłem pewien swoich zdolności ale jednak musiałem zapytać. Oczywiście nie pozostało mi nic innego jak z przepraszającym wzrokiem odczarować Dusty'ego, który wzbudził nie małe zainteresowanie wśród mojego rodzeństwa. Oczywiście przedstawiłem wróżka mojej rodzinie i na odwrót, jednak wiedziałem że najlepiej jakby się stąd sprawnie ulotnić. Zaledwie moja rodzicielka nie była zdziwiona ani tak podekscytowana jak moje rodzeństwo, ona spokojnie obserwowała sytuację.
- Usiądź, proszę, Oscar. - poprosiłem spokojnie, a mój brat trochę zrezygnowany dostosował się do tego, co mnie ucieszyło. Wiedziałem doskonale jak bardzo Dusty panicznie reaguje na ludzi, więc miałem jednak nadzieję zapoznać go z rodziną w innych okolicznościach i na pewno nie wszystkich na raz. Zastanawiałem się jak mógłbym wybrnąć z tej sytuacji, aczkolwiek zanim na coś wpadłem ktoś inny postanowił mnie uratować. Do sali wszedł strażnik.
- Proszę mi wybaczyć, że zakłócam ten spokojny posiłek. - ukłonił się delikatnie, machnąłem do niego delikatnie wolną dłonią i kiwnąłem głową aby mówił dalej. - Przybył lekarz, twierdził że w trybie natychmiastowym musi się z panem zobaczyć. - zwrócił się do mnie. Uśmiechnąłem się lekko. Były dwie opcje, ale gdyby nic nie wymyślił to nie oczekiwał by natychmiastowego spotkania. - Podobno był z panem na taką ewentualność umówiony.
- Tak, tak. Byliśmy umówieni, kompletnie zapomniałem. - uśmiechnąłem się delikatnie do rodziny i wstałem od stołu. - Pozwolicie abym was opuścił i się tym zajął? - spytałem odkładając Dusty'ego na ramię. Moja matka z uśmiechem pokiwała głową na zgodę. Skłoniłem do nich lekko głowę i wyszedłem z sali wraz ze strażnikiem. - Dziękuję panu, możesz wrócić do obowiązków. - powiedziałem lekko do pracownika, ten zgodnie kiwnął głową i odszedł. Dotarłem do lekarza, który czekał na mnie w jednym z salonów w pałacu. Gdy mnie zobaczył od razu wstał z kanapy i uśmiechnął się. Chyba mieliśmy szczęście.
- Wszystko poszło zgodnie z planem, przepraszam że tak długo, ale nie byłem w stanie przyspieszyć eksperymentów. - powiedział pospiesznie. - Rozumiem, że to nie kto inny jak nasz pacjent. - uśmiechnął się i trochę uspokoił prędkość słów. W odpowiedzi lekko kiwnąłem głową.
- Co pan dla nas wymyślił? - spytałem i spojrzałem na zegar. Akurat zdążył przed następnym podaniem leków, czyli dobrze poszło i tak.
Lekarz wyjął ze swojej torby okrągłe, stalowe pudełeczko. Po otwarciu zobaczyliśmy w środku malutkie kuleczki. Naprawdę niewielkie. Czyżby zmniejszył lek do takich rozmiarów? Moje rozważania przerwał mężczyzna, jakby wiedząc nad czym myślę.
- To granulki z lekiem, ale nie do połykania. - powiedział dumnie, widać było że bardzo starał się znaleźć dla mnie rozwiązanie. - Jedna do wody do kąpieli, najlepiej codziennie. Substancja zostanie wchłonięta przez skórę i włala. - ucieszył się że swojego krótkiego wykładu i ukłonił teatralnie.
- Bardzo panu dziękuję. - powiedziałem z lekkim śmiechem i odebrałem metalowe pudełko. - Świetna robota. - przyznałem.
Chwilę jeszcze wyjaśniał działanie leku, aby potem się pożegnać z nami i przeprosić, że wpadł tu jak po ogień. Oczywiście nie przeszkadzało mi to, podziękowałem mu jeszcze raz i z uśmiechem pożegnałem. Gdy mężczyzna wyszedł, wziąłem na dłoń z powrotem Dusty'ego i postawiłem na stole, sam usiadłem przy nim.
- To teraz nie będziesz musiał się przemieniać aby wziąć leki. - powiedziałem z uśmiechem. - Miał być to prezent i niespodzianka, ale dobrze że chociaż wyciągnął nas z sali. Wybacz że tak wyszło. - dodałem.

Dusty? Wybacz że tak długo czekałaś.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz