czwartek, 15 lipca 2021

Arahabaki DO Kimiko

<poprzednie opowiadanie>

Myślał, że ten rozdział ma już dawno za sobą, ale cała sytuacja wróciła do niego w najgorszym momencie. Jest to idealna lekcja, która pokazuję, że nie warto uciekać od problemów, a je przezwyciężać już na starcie, bo one zawsze mogą wrócić jak bumerang i to niejednokrotnie ze zdwojoną siłą. Gdy został ze swym koszmarem sam na sam, wiedział, że tym razem nie będzie tak łatwo wykręcić się od ślubnej przysięgi. Od zawsze czuł, że pomimo bycia bóstwem nad tą kobietą nie ma kontroli. Ta zawsze była głucha na jego protesty. Jakby zupełnie nie wiedziała, kim on jest.
Teraz nie było inaczej. Dziewczyna po opuszczeniu biblioteki, zachowując nienaganny milutki uśmiech, wciąż tuliła się do jego ramienia.
- Miło cię znów widzieć po tak długim czasie. - oznajmiła łagodnym tonem. - Strasznie tęskniłam. - ciągła dalej. - Każda noc bez ciebie była nie do zniesienia, odkąd tylko uciekłeś przed naszym ślubem...
Rudzielec nie chciał tego nawet słuchać. Nie skomentował jej wywodów, a wręcz je zignorował. Miał teraz ważniejsze rzeczy na głowie. Wiedział, że musi jak najszybciej dostać się do Kimi. Chciał jej wszystko wyjaśnić, zanim będzie za późno. Ciągle zastanawiał się, jak to zrobić. Przeleciał wzrokiem po chodniku, którym mieli okazję iść, aż w końcu doznał olśnienia.
- Nie jesteś za bardzo rozmowny. - odezwała się z westchnieniem, by po chwili podnieść na niego wzrok.
- Masz rację moja droga. - przyznał, zatrzymując się i stając przed nią. - Ta sytuacja odebrała mi mowę. - ujął ją za dłoń. - Zupełnie nie spodziewałem się, że tutaj cię spotkam. - zmusił się do lekkiego uśmiechu, a po chwili dość niespodziewanie, ale zarazem delikatnie uniósł dłoń dziewczyny nad jej głowę, by ją obrócić, jak to jest w zwyczaju robić podczas tańca. Jednak, zamiast po tym ją puścić, to podniósł ją i przekazał przypadkowo przechodzącemu mężczyźnie. Rozbawiony śmiech dziewczyny zmienił się w istny krzyk.
- Arahabaki! - chłopak jednak usłyszał to echem za sobą, samemu już biegnąc w kierunku domu Kimi.

***

Można powiedzieć, że w idealnej chwili zjawił się przed domem dziewczyny. Stojąc już przed jej drzwiami, zauważył, że ta właśnie idzie w jego kierunku. Jednak cała rozmowa i jego próba wytłumaczenia się już nie przebiegła tak łagodnie, jakby tego chciał. Widział, że Kimi jest poruszona tą sytuacją z biblioteki.
- Dobrze, ale to dalej nie zmienia faktu, że chce ci to wyjaśnić... - starał się z nią dogadać, jak najspokojniej tylko potrafił. Choć to było dosłownie jak igranie z ogniem.
- Nie obchodzi mnie to. Ile razy mam to powtórzyć, żebyś w końcu zrozumiał? - spytała, a jej płomienie o mało co nie sięgały chłopaka. Arahabaki jednak nawet nie drgnął, wciąż się w nią wpatrując.
- Daj mi powiedzieć swoje. Wtedy dopiero odejdę.
- Jeśli myślisz, że po jakiejś ckliwej historyjce... - niestety był zmuszony jej przerwać.
- Chce, żebyś znała prawdę. - oznajmił, robiąc krok w jej stronę, a dziewczyna ostrzegawczo uniosła dłoń. Już raz go ostrzegła. Nie miała potrzeby mówić tego drugi raz. - Co ty zrobisz z tą informacją, to już nie jest moja sprawa. - oznajmił, już nie podchodząc bliżej. - Po prostu wiedz, że Estelle nie jest taka, za jaką ją postrzegasz. W życiu nie byliśmy razem, a cały ślub to tylko jej chory wymysł. Chce mnie do niego zmusić już od dawna... - na to stwierdzenie Kimi posłała mu drwiący uśmiech, co tylko świadczyło o tym, jak bardzo wierzyła w jego słowa. Choć może zareagowała tak z premedytacją, a w środku myślała co innego? Kto wie.
- Ojeju, ale z ciebie biedak. Nie ma to, jak się wybielać i zwalać wszystko na drugą stronę. - mruknęła zniesmaczona. Stała się bardzo nieprzyjemna. - Weź się wypchaj tymi swoimi wyjaśnieniami. - minęła go i otworzyła drzwi do mieszkania. Chłopak w tym momencie zdążył złapać ją za rękę, co było ogromnym błędem, bo dość szybko poczuł, jak skóra na zewnętrznej stronie jego dłoni dosłownie się pali, lecz on wydawał się tego zupełnie nie czuć. Dziewczyna od razu spojrzała na niego, będąc zaskoczona tym, co zrobił.
- Dlaczego w takim razie tu przyszedłem? - zadał pytanie, patrząc prosto w jej oczy. Dziewczyna wydała się odrobinę zakłopotana tą sytuacją, lecz szybko znów zmarszczyła brwi, wyrywając mu się.
- Nie chce cię tu więcej widzieć. - rzuciła, ignorując jego pytanie i zatrzaskując za sobą drzwi od mieszkania. Chłopak szybko do nich dopadł, po chwili czujących ten przeszywający na wskroś ból. Jego ręka była w tragicznym stanie...
- Jesteś dla mnie ważna, Kimi. - powiedział przez te drzwi, mając nadzieję, że dziewczyna gdzieś jeszcze za nimi stoi. - Nie musisz mi wierzyć, ale proszę, uważaj na siebie... Jestem panem śmierci, lecz to nie ja przecinam nić żywota. - dodał jeszcze i po chwili ciszy, z westchnieniem odwracił się od drzwi. Pomimo bycia kimś tak potężnym, bał się o nią. Nigdy nie chciał jej wciągać we własne porachunki, jednak wiedział, że przy pierwszej okazji Estelle zrobi to z największą przyjemnością, a sam nie będzie mógł nic na to zaradzić. Dlatego miał nadzieję, że uda mu się opuścić to miasto jak najszybciej i zniknąć z radaru tej wariatki. Raz mu się udało. Czemu tym razem miałoby być inaczej? Szybko odszedł od domu dziewczyny, znajdując kryjówkę w najciemniejszych zaułkach tutejszej osady. Postanowił poczekać z ucieczką, dopóki pierwsza gwiazda nie pojawi się na niebie. Za dnia byłby za bardzo widoczny. Niestety nie dość, że własna natura utrudniała mu zrealizowaniem tego planu, to oparzenie na dłoni też nie dawało mu spokoju, a w zasadzie stawało się coraz gorsze. W końcu nie było to spowodowane takim zwykłym ogniem. Ból się utrzymywał i był dla niego czymś nie do zniesienia. Przynajmniej odwracał jego uwagę od innych problemów, jakie miał na głowie. Jednak z czasem wywołał u niego niebywałą senność. Jego powieki stopniowo stawały się coraz cięższe, przeszywający ból łagodniał, aż w końcu się poddał. Nie czuł nic i dał pochłonąć się ciemności.
Było to najgorsze, co mógł zrobić.

(Kimi? Wybacz za cholernie długą zwłokę :<<)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz